• Dzisiaj jest czwartek, grudzień 8, 2022

Naświetlanie – wywiad Ireny Balik

cykle_banner
Katarzyna Fedyk
grudzień15/ 2015

IRENA BALIK: Przeczytałam Twoje wiersze, po czym kolejny raz sięgnęłam po książkę Romy Ligockiej „Czułość  i obojętność”, w której autorka mówi tak: „(…) piszę o tym, bo pisanie to dotykanie nieznanego. Pisanie to uchylanie rąbka tajemnicy, tak jak w dzieciństwie ostrożnie uchylaliśmy rąbka serwetki, którą przykryty był świeżo upieczony chleb”. Czy ten cytat jest Ci bliski, czy daleki? Jak to jest z Tobą, czemu piszesz? 

KATARZYNA FEDYK: Roma Ligocka to mądra kobieta, którą z przyjemnością czyta się i słucha. Jej „nie wiem” jest akceptujące i, jak dla mnie, bardziej życzliwe, wiarygodne od kategorycznego, fanatycznego „tak, zawsze, na pewno” lub „nie, nigdy”. To „nie wiem” równoważy nieznane czułe z nieznanym obojętnym. Śmiało mogę powiedzieć, że cytat jest mi bliski. A to, co Roma Ligocka nazywa „nieznanym”, czasem też nazywam „niemym”.

I.B.: Nieme czułe i nieme obojętne?

K.F.: Również. Kiedyś myślałam, że wiem o sobie wszystko. To było mylne i złudne rozeznanie, które pewnego dnia prysło jak bańka. Poza tym chodzi o taką część nas, która, jak maleńkie dziecko, nie posiada umiejętności mówienia i wyraża się w sposób inny od tego, na jaki my, ludzie, jesteśmy umówieni, przez co jest cicha, inna, nienazwana, nieznana, niekiedy niezauważana, niezrozumiała, a nawet wypierana (nieme), bo sklasyfikowana jako wroga. Pozostaje w sferze przeczuć, intuicji, domysłów lub — w skrajniejszym przypadku —  w obszarze kompleksów. Kochanie i ciągłe uczenie się kochania tej części nas jest bardzo ważne. Nie każdy jest gotowy na to, by pokłonić się obojętności, by — na przykład tak jak Roma Ligocka — zobaczyć w niej siostrę lub brata. 

I.B.: Czy dlatego piszesz?

K.F.: Nie wiem… Człowiek to więcej niż jeden poziom, zatem trudno jest mi upatrywać przyczyn tylko na tym poziomie. W dodatku mam obecnie czterdzieści cztery lata i na teraz mocniej dźwięczy we mnie określenie „dopiero piszę”.  [śmiech]

I.B.: Czy to znaczy, że podobnie jak Roma Ligocka nie zawsze umiałaś się zdecydować, czy lubisz róże czy fiołki?

K.F.: [śmiech] Niezdecydowanie, dawanie sobie czasu, dojrzewanie do decyzji też jest potrzebne. Zwłaszcza obecnie, gdy stawianie tzw. lajków stało się z jednej strony odruchem, a z drugiej wymogiem. Niezdecydowanie ma swój ukryty sens, który w moim odczuciu trzeba odkryć, aby zrobić następny krok — pójść dalej. Z perspektywy czasu tym wszystkim, którzy w minionych latach odradzali mi zajmowanie się pisaniem, mogę tylko podziękować. 

I.B.: Twoje wiersze nasunęły mi skojarzenia z kulturą azjatycką, arabską…

K.F.: Te skojarzenia są możliwe. W moim rodzinnym domu był kiedyś zwyczaj głośnego czytania książek. Przeminął, gdy wujkowie i ciotki wyprowadzili się, założyli rodziny, gdy odeszło starsze pokolenie, gdy na stałe zagościł telewizor. Dorośli mieli lekturę m.in. Prusa, Tołstoja, Dostojewskiego, a dzieciom czytano także „Baśnie tysiąca i jednej nocy”.  Można rzec, że „skorupka nasiąkła”, że tamten okres dzieciństwa zaprocentował i nadal procentuje, nie tylko w kontekście literackim. 

I.B.: A pomysł na cztery tryptyki ma swoje źródła bardziej w kulturze Zachodu czy Wschodu?

K.F.: Ten pomysł po prostu wydarzył się, powstał w ubiegłym roku, krótko po debiucie. Pozwoliłam mu być, jak to się mówi, poszłam za nim, za piórem. Wyobraź sobie, że idziesz przez cały czas na zachód. Idziesz, płyniesz, idziesz… Z której strony wrócisz w to samo lub prawie w to samo miejsce? A teraz wyobraź sobie, że idziesz przez cały czas na wschód. Idziesz, płyniesz, idziesz… Z której strony wracasz? 

I.B.: A może ważniejsze, w którą stronę zmierzasz? Właśnie, Kasiu, odchodzisz od pewnych kanonów, reguł, czy to składniowych, czy asocjacyjnych. Stosujesz słowa dwuznaczne, a nawet wieloznaczne. Czy to celowy zabieg?

K.F.: Bez względu na to, na ile stron podzielimy świat, ile kierunków wyznaczymy, ile punktów na horyzoncie, ile koncepcji, teorii w tym temacie, to i tak świat jest jeden. Doświadczenie pokazuje, że zmierzając na Zachód lub na Wschód pewnego dnia i tak dotkniesz półkuli przeciwnej. Najbliższe prawdy będzie stwierdzenie, że nie jest i jest to zabieg celowy. Kanony, zasady są potrzebne, również dlatego, że dają nam pewien komfort, ład, stabilizację. Wartością jest mieć zasady i je stosować. A stosować tak, by nie stały się murem odgradzającym nas od szerszej przestrzeni, szerszego widzenia, to podwójna wartość. 

I.B.: W tomiku jest kilka klasycznych form, m.in. villanella czy haiku. Umiesz je powiązać z bardziej nowatorskim podejściem do poezji, np. z wierszem wolnym…

K.F.: Szczerze mówiąc, nie wiem, czy umiem… Raczej naświetlam te powiązania, mosty… Bo kto powiedział, że one nie istnieją, że ich od początku nie było?

I.B.: A co stawiasz w centrum swojej poezji?

K.F.: W centrum jest człowiek, nie oddzielony. Odkrywam go  w sobie i zamierzam nadal to robić, dlatego już teraz zapraszam do lektury kolejnych części „Cykli i metamorfoz”.

I.B.: Mam nadzieję, że już wkrótce będzie to możliwe. Dziękuję Ci, Kasiu, za rozmowę.

 

Grafika: Hanna Najbar

Twój adres e-mail nie będzie publikowany. Musisz zaznaczyć pole *

Możesz użyć takich HTML tagów i atrybutów: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>